W 2020 roku Galaxy A51 był — czym Samsung chętnie się szczyci — najlepiej sprzedającym się smartfonem z Androidem na świecie. Bił rekordy popularności także w Polsce, okupując czołówkę list najpopularniejszych modeli w ofertach operatorskich.
Galaxy A52 jest następcą idealnym. Samsung wiele rzeczy poprawił, w zasadzie niczego nie popsuł, a ponadto zaimplementował garść rozwiązań, których próżno szukać nawet w wielu konkurencyjnych smartfonach z Państwa Środka. A to wszystko bez podnoszenia cen.
Smartfon dostępny jest w Polsce w dwóch wariantach. Są to:
Do mnie na testy trafiła mocniejsza wersja 5G, choć ta współdzieli zdecydowaną większość wyposażenia — wliczając w to aparaty — z tańszym modelem.
Samsung Galaxy A52 5G ma solidny, powtarzalny aparat
Na tylnym panelu ulokowano poczwórny aparat o dość standardowym systemie obiektywów. Są to:
W tej klasie cenowej optyczna stabilizacja obrazu to ewenement. Ponadto aparaty dodatkowe mają wyższą rozdzielczość niż większość smartfonów ze średniej półki.
W dobrych warunkach oświetleniowych zdjęcia z głównego aparatu stoją na bardzo wysokim poziomie i bez bliższych oględzin ciężko stwierdzić, że nie zostały zrobione flagowcem. Są to fotki mocno samsungowe, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Oprogramowanie Galaxy A52 5G mocno rozszerza zakres tonalny, minimalizując przepalenia i wyciągając tonę detali z cieni. Ponadto w wyraźny, ale nieprzysadzony sposób podbija saturację nieba czy trawy. W efekcie powstają zdjęcia miłe dla oka i wyraźnie dopieszczone, ale z charakterystycznym dla telefonów Samsunga wyczuciem.
Teleobiektywu niestety nie ma. Szkoda, bo nieco droższy Galaxy A72 potrafi wygenerować 3-krotne przybliżenie optyczne. Na szczęście matryca 64 Mpix częściowo ten brak rekompensuje.
Oprogramowanie ewidentnie jest skrojone w taki sposób, by zdjęcia z zoomem wyglądały akceptowalnie na ekranie telefonu. Algorytmy wygładzają krawędzie i zlewają ze sobą piksele o zbliżonej kolorystyce. Efekt? Fotki z predefionowanym przybliżeniem 4x można bez wstydu wrzucić na Insta Stories, a w niektórych sceneriach nawet 10x balansuje jeszcze na granicy użyteczności.
W trudniejszych warunkach oświetleniowych wrażenie flagowego poziomu zanika, ale w dalszym ciągu jakość zdjęć jest ponadprzeciętna. Duża matryca w połączeniu z optyczną stabilizacją obrazu i niezłym trybem nocnym potrafi nawet w głębokiej ciemności wygenerować fotkę, która wygląda dobrze. Szkoda tylko, że w trybie nocnym kadry są zauważalnie przycinane.
Zdjęcia nocne są upiększane w większym stopniu niż dzienne, często stając się mało naturalnymi (co jednak nie dla każdego będzie wadą). Oczywistym minusem jest jednak to, że gdy duża część kadru jest zdominowana przez niebo, oprogramowanie ma tendencję do jego ekstremalnego rozjaśniania, co uwidacznia szumy.
Obiektyw ultraszerokokątny jest oczywiście sporo gorszej jakości, ale nie został potraktowany całkowicie po macoszemu, bo w dalszym ciągu jest w stanie wygenerować dobre zdjęcie w różnych warunkach oświetleniowych. Niestety — w przeciwieństwie do flagowców Samsunga — często nie zachowuje spójności kolorystycznej z aparatem głównym.
Jest i obiektyw makro. Pod nim ukryta jest matryca o relatywnie wysokiej rozdzielczości 5 Mpix (w większości przypadków są to marne 2 Mpix). Pozwala mocno zbliżyć się do obiektu, a jakość zdjęć nie jest najgorsza, ale w 99 proc. przypadków lepiej po prostu włączyć 2-krotny zoom w aparacie głównym.
Linia Galaxy A skierowana jest głównie do młodszych użytkowników, co zostało zaakcentowane przez ekskluzywną funkcję Rozrywka. To nic innego jak stworzone we współpracy ze Snapchatem filtry rozszerzonej rzeczywistości, które można aktywować z poziomu domyślnej aplikacji aparatu i wykorzystać zarówno w trybie foto, jak i wideo.
Do dyspozycji użytkowników oddano także funkcje znane z innych telefonów Samsunga, w tym ultrastabilizacja wideo, Jedno ujęcie (automatycznie generujący zdjęcia i filmy z różnymi efektami) czy tryb manualny (który jest skądinąd wyjątkowo rozbudowany). Filmy 4K można kręcić aparatem głównym, ultraszerokokątnym i przednim.
Czy Samsung Galaxy A52 5G jest królem mobilnej fotografii? Oczywiście nie. Ale w przedziale do 2000 zł wypada ponadprzeciętnie dobrze, a chyba nikt nie oczekiwał niczego więcej.
Mocnym atutem aparatu Galaxy A52 5G jest jego powtarzalność. Wiele telefonów potrafi zrobić 3 zdjęcia jedno po drugim, a każde wygląda jak z innej parafii. Nowy samsung jest na tym polu bardziej przewidywalny; wystarczy wyjąc go z kieszeni, nacisnąć przycisk i ma się gwarancję dobrej jakości fotki.
Samsung Galaxy A52 5G ma znakomity ekran i solidne głośniki stereo
Koreańczycy zastosowali 6,5-calowy wyświetlacz Super AMOLED o rozdzielczości 1080p i odświeżaniu 120 Hz. Już na papierze smartfon deklasuje zdecydowaną większość konkurentów (producenci zazwyczaj stawiają albo na LCD 120 Hz, albo na OLED-a 90 Hz), a przy tym jest to panel bardzo dobry nie tylko na papierze.
Galaxy A52 5G generuje piękne, żywe kolory. Zakres jasności maksymalnej i minimalnej jest ponadprzeciętnie wysoki, a otwór w ekranie relatywnie mały i nieinwazyjny. Dzięki animacjom wyświetlanym w 120 kl/s zwykłe przewijanie stron internetowych cieszy oko.
Bez większych zastrzeżeń sprawuje się także wbudowany w ekran czytnik linii papilarnych.
Ten wyświetlacz jest wręcz stworzony do oglądania filmów, więc ciszy, że jest dopełniony przez bardzo dobre głośniki z Dolby Atmos. Generowany przez nie dźwięk jest głośny i czysty. Pod względem mięsistości ustępuje serii Galaxy S, ale słychać to głównie w bezpośrednim porównaniu.
Samsung Galaxy A52 5G może się podobać, choć nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik
Wizualnie smartfon wpisuje się w aktualne trendy, ale projektanci Samsunga dorzucili co nieco od siebie. Dość unikatowym rozwiązaniem jest to, że cała tylna pokrywa i wysepka aparatu stanowią jedną całość. Podoba mi się też to, że obiektywy aparatu są mocno wyeksponowane, a nie zlane z czarną taflą szkła.
Obudowa jest plastikowa, ale ma matowe, przyjemne w dotyku wykończenie, które przy okazji zapobiega zbieraniu zabrudzeń.
Nie podoba mi się jedynie połyskująca ramka, która nieudolnie udaje metal oraz błyskawicznie pokrywa odciskami palców.
Na uwagę zasługuje fakt, że Samsung Galaxy A52 5G dostał certyfikat IP67, który świadczy o zwiększonej odporności na wodę i pył. Wśród telefonów do 2000 zł to rzadkość.
Wibracje ni grzeją, ni ziębią. Są wolne od tandetnych, irytujących bzyczeń, ale też nie są to przyjemne kopnięcia, jakich można uświadczyć choćby w sporo tańszym Redmi Nocie 10 Pro.
Samsung Galaxy A52 5G nie jest królem wydajności, ale działa w porządku
Zastosowany Snapdragon 750G w teorii jest pozycjonowany niżej niż popularna w tym segmencie jednostka 765G, ale w praktyce w testach syntetycznych wykręca nawet nieco wyższe wyniki.
Mając w kieszeni 1900 zł można się już rozglądać za pojedynczymi smartfonami z flagowej linii 8xx (POCO F3), ale w ich przypadku duża wydajność okupiona jest licznymi kompromisami. Galaxy A52 5G zachowuje rozsądny poziom mocy bez drastycznych cięć w innych aspektach.
W codziennym użytkowaniu nowy samsung sprawuje się bardzo dobrze, utrzymując zadowalającą płynność animacji (nawet w 120 kl/s) i szybkość działania. Przeglądanie sieci czy przełączanie się między kilkoma apkami nie stanowi dla A52 5G żadnego wyzwania.
Na wysokim poziomie stoi także kultura pracy. Po wykonaniu 3 testów Geekbench z rzędu telefon pozostał delikatnie ciepły, a wydajność spadła raptem o 1 proc.
Wyzwaniem dla tego telefonu są bardziej wymagające gry czy zadania pokroju montażu filmów 4G. Oczywiście nie w takim stopniu, by gry 3D stały się niegrywalne, ale A52 5G nie radzi sobie z utrzymaniem wysokiej liczby klatek na sekundę podczas dłuższych sesji.
Samsung Galaxy A52 5G zadbał też o solidną baterię
Obudowa skrywa akumulator o pojemności 4500 mAh. Nie jest to rekord świata, ale pozwala na wykręcenie satysfakcjonujących wyników.
Przy moim użytkowaniu (120 Hz, internet, Messenger, Instagram, robienie zdjęć, muzyka) i aktywnym trybem ciemnym wyciągałem do 6, czasem 7 godzin na ekranie w ciągu doby. Podejrzewam, że tyle wystarczy, by większość osób sięgała po ładowarkę co drugi dzień.
Rozczarowuje za to prędkość ładowania
Przy użyciu dołączonego do zestawu zasilacza Samsung Galaxy A52 5G ładuje się ok. 1,5 godziny. Czas ten można nieco skrócić uzbrajając się w ładowarkę 25 W (ta jest sprzedawana osobno), ale w dalszym ciągu są to wyniki dalekie od ideału.
Konkurencyjny OPPO Reno 5 sprzedawany jest z zasilaczem 65 W i ładuje się 34 minuty. realme 8 Pro potrzebuje 46 minut, a jest o kilkaset złotych tańszy. Na tym polu Galaxy A52 5G zostaje daleko w tym za chińskimi trendami.
Samsung Galaxy S52 5G to smartfon pozbawiony niemiłych niespodzianek
Projektując telefon za mniej niż 2000 zł trzeba szukać oszczędności, z czym wielu wielu producentów sobie nie radzi. Rynek zalany jest potworkami ewidentnie skrojonymi przez księgowych. Nie zliczę choćby, ile razy widziałem telefon z pięknym ekranem, ale kiepskim głośnikiem mono, który zabija całą frajdę z oglądania filmów.
W Galaxy A52 5G takiego braku konsekwencji nie widzę, a ogólne wrażenia z korzystania ocierają się o poziom topowy. Oczywiście nowy samsung wiele rzeczy robi wolniej (wydajność) czy gorzej (zdjęcia), ale rzadko stawia użytkownika przed ścianą, gdy czegoś po prostu nie da się zrobić. Chyba jedynym naprawdę odczuwalnym brakiem względem flagowców jest ładowanie indukcyjne.
Dodatkowo Samsung ma tak wyrobioną pozycję, że bardzo rzadko zdarza mu się dawać więcej niż rywale z Państwa Środka. Tymczasem wodoszczelność i ekrany OLED 120 Hz to w tym segmencie cenowym rzadkość, a optyczna stabilizacja obrazu jest w zasadzie ewenementem. Dodajmy do tego 5G oraz zadeklarowane 3 duże aktualizacje Androida i próżno szukać w tej cenie drugi tak hojnie obdarzony telefon.
Nie widać tu również niespodziewanych cięć w niewidocznych w materiałach promocyjnych aspektach. OK, silnik wibracyjny mógłby być lepszej jakości, ale już jakość rozmów głosowych czy zasięg Wi-Fi oraz LTE to klasa.
W ogólnym rozrachunku Samsung Galaxy A52 5G to bardzo udany, bardzo konsumencki smartfon, który nie daje powodów do narzekań. Po prostu telefon szyty na miarę.
Jednocześnie model ten ma mocną, wewnętrzną konkurencję w postaci Galaxy S20 FE, który kosztuje raptem 300 zł więcej, a jest dużo lepszy. Rynek operatorski rządzi się swoimi prawami, ale na wolnym rynku w mojej ocenie warto rozważyć albo dopłacenie do niego, albo zaoszczędzenie 200 zł i sięgnięcie po Galaxy A52 bez dopisku 5G.
Zobacz także: