Kabina floatingowa
Jeśli potrzebujecie naprawdę radykalnej odcinki od rzeczywistości, nie ma chyba bardziej odpowiedniej metody niż skorzystanie z kabiny floatingowej, znanej też jako komora deprywacyjna. Pomysłodawcą i konstruktorem pierwszego takiego urządzenia jest neurolog John C. Lilly, który już w latach '50-tych badał jaki wpływ na umysł ma odcięcie go od jak największej liczby bodźców zewnętrznych. Po wielu próbach, komory zyskały kształt zbliżony do obecnego – to dość spore, dźwiękoszczelne i odcięte od źródeł światła zbiorniki wypełnione wodą o temperaturze ludzkiego ciała.
Kabina floatingowaFoto: Unsplash/Galen CroutDodatkowo w wodzie rozpuszczona jest spora ilość soli (dokładniej siarczanu magnezu), która zwiększając siłę wyporu sprawia, że ciało ludzkie unosi się bez potrzeby używania mięśni, wprawiając osobę zamkniętą w komorze w stan nieważkości. O ile Lilly został z czasem outsiderem świata naukowego (m.in. przez wykorzystywanie kabin do podróży astralnych i próby komunikacji z delfinami), same komory deprawacyjne stały się nie tylko popularną atrakcją w ośrodkach SPA, ale są też obiecującą alternatywną metodą leczenia stanów lękowych i depresji (jak donoszą badania z 2018 roku). Nawet jeśli ich działanie nie okaże się być, aż tak skuteczne by kabiny floatingowe weszły do standardowego wyposażenia środków terapeutycznych, nie da się zaprzeczyć, że trudno o skuteczniejsze odcięcie się od świata zewnętrznego. Jeśli szukacie odcinki w najbardziej dosłownym sensie, komora deprawacyjna to coś dla Was.
Lasy, pola, łąki
Jeśli odcięcie się od wszystkiego brzmi zbyt radykalnie, dobrym rozwiązaniem może okazać się wyjazd z miasta. Po raz pierwszy w historii więcej niż 50% światowej populacji żyje na terenach zurbanizowanych, a WHO od lat ostrzega przed negatywnym wpływem życia w mieście na nasze zdrowie – zarówno fizyczne jak i psychiczne. Ma to związek chociażby z nadmiernym poziomem hałasu, zanieczyszczeniem powietrza, a także z faktem, że żyjąc w mieście jesteśmy bardziej skłonni do niedbałości o dietę i aktywność fizyczną. O ile część z nas ma możliwość i odwagę „rzucenia wszystkiego i wyjechania na wieś”, wiele osób jest związanych z miastem na dobre. Nie wszystko stracone.
Spacery na łonie naturyFoto: Unsplash/Sam SolomonZ badania przeprowadzonego na Uniwersytecie Stanforda, wynika, że nawet 90 minut spaceru w naturze, znacznie poprawia nasz nastrój i zmniejsza ryzyko popadnięcia w depresję. U badanych, którzy przez półtorej godziny spacerowali po lesie, zaobserwowano znaczny spadek aktywności mózgowej łączonej z obniżeniem nastroju, a także odczuwalne zmniejszenie ilości obsesyjnych myśli. Według innego badania, nawet 20-minutowy kontakt z naturą ma znaczący wpływ na obniżenie poziomu kortyzolu (znanego jako „hormon stresu”). Oczywiście im więcej czasu spędzicie w lesie czy na łące, tym bardziej odczuwalne będą pozytywne efekty „terapii naturą”, ale skoro pomóc może nawet 20 minut, może warto w czasie następnej przerwy w pracy zrezygnować z „relaksacyjnego” scrollowania mediów społecznościowych, na rzecz spaceru w pobliskim parku.
Złap flow
Jeśli pojęcie „flow” kojarzy Wam się tylko z rapem, to niezawodny sygnał, że macie braki z wiedzy psychologicznej. Pojęcie, tłumaczone na polski jako „przepływ”, wprowadził do języka akademickiego amerykański psycholog węgierskiego pochodzenia Mihály Csíkszentmihályi. O ile poprawne wymówienie nazwiska badacza może być karkołomne, czynności wprawiające nas w stan flow należą, przynajmniej teoretycznie, do dość prostych – przepływ możemy odczuwać uprawiając sport, rozmawiając z przyjaciółmi, a nawet pracując. Jak to wygląda? Prawdopodobnie znacie uczucie, towarzyszące zajęciom, które całkowicie Was pochłaniają – czas zdaje się nie istnieć, myśli nie uciekają w kilkunastu kierunkach naraz, a cel wykonywanej czynności nie ma żadnego znaczenia, po prostu działacie.
Flow, czyli przepływ możemy odczuwać uprawiając sport, rozmawiając z przyjaciółmi, a nawet pracującFoto: Unsplash/David MarcuNa tym właśnie polega stan flow – niemal euforyczne uczucie, wywołane całkowitym oddaniem się konkretnemu zadaniu. W stanie przepływu jesteśmy nadzwyczajnie pobudzeni, ale nie tracąc przy tym kontroli, wręcz przeciwnie – osoby zanurzone w pełnym flow mają niezwykłą pewność tego co i jak robić, na każdym etapie działania. Pozostaje tylko pytanie jak osiągnąć ten niemal mistyczny stan? Zdaje się, że nie ma prostych odpowiedzi, ale trwają intensywne badania na ten temat, szczególnie w kontekstach zawodowych. Jedno jest pewne – nie wejdziecie w stan przepływu zastanawiając się czemu poświęcić uwagę. Trzeba działać, najlepiej w dziedzinie, która odpowiada Waszym osobistym preferencjom.
Medytacja
Kolejną metodą dostępną zawsze i wszędzie jest szeroko rozumiana medytacja. O ile w latach '60-tych i '70-tych praktyka znana była w popkulturze głównie za sprawą dzieci kwiatów i gwiazd pokroju The Beatles, w 2021 roku medytacja jest już stałym elementem mainstreamu. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 10 lat liczba medytujących osób na świecie potroiła się, a aplikacje wprowadzające użytkowników w ten świat pobrały już setki milionów użytkowników. Zwykle medytację dzieli się na dwie ogólne grupy – medytację polegającą na koncentracji na konkretnym obiekcie lub procesie (np. oddechu) i medytację uważności, w której zamiast „wyłączania” wszystkiego poza wybranym aspektem rzeczywistości, praktykujący starają się raczej rozszerzyć swoją uwagę na wszystkie procesy zachodzące w danym momencie z nieoceniającym nastawieniem (obserwacja myśli, dźwięków, odczuć w ciele itp).
MedytacjaFoto: Unsplash/JD MasonMedytacja od lat jest obiektem badań naukowych (do czego zachęcał chociażby sam Dalajlama) i wszystko wskazuje na to, że ma realny wpływ na funkcjonowanie naszego mózgu. Praktyki oparte na medytacji są wykorzystywane nie tylko w ośrodkach związanych z praktyką duchową, ale też w centrach uzależnień, ośrodkach terapeutycznych czy więzieniach. Trudno się dziwić tej popularności – w świecie „przebodźcowania” i życiowego pędu, medytacja jest jedną z najłatwiej dostępnych form uspokojenia umysłu – nie wymaga wyjazdów, wychodzenia z domu, a często nawet ruszania się z krzesła. Wystarczy podstawowe wprowadzenie, by korzystać z tej techniki w niemal dowolnych okolicznościach.
Muzyka
Ostatnim, sprawdzonym i niezwykle silnym narzędziem ułatwiającym zresetowanie się jest muzyka. Niezliczone badania wskazują na potężną moc dźwięku, jak chociażby te opublikowane w British Journal of Psychology, wskazujące na zdolność muzyki do regulowania naszego nastroju i radzenia sobie z emocjami. Muzyka może zmniejszać poziom stresu nie tylko w codziennym życiu, ale nawet u pacjentów cierpiących na nieuleczalne choroby lub zmagających się z wyjściem z nałogu. Spokojna, relaksująca muzyka może spowolnić nasz puls i pozwolić myślom wyhamować. Z drugiej strony imprezowa, taneczna playlista może przyczynić się do wzrostu poziomu serotoniny w mózgu i chociaż chwilowego odcięcia myśli od powracających, przytłaczających tematów. Jeśli nie macie pomysłu na podkład do własnego resetu, sprawdźcie sety, które przygotowali dla Was Falcon1 i Spisek Jednego w ramach naszej akcji Muzyczna Odcinka Samsung. DJe zagrali godzinne sety, które pozwolą Wam wytańczyć stres i zapomnieć na chwilę o technicznych problemach codziennego życia.
Samsung Galaxy Buds ProFoto: Piotr "Kaczy" Kaczor/Noizz.plW poszukiwaniu idealnego sposobu na odcięcie się od świata zewnętrznego mogą wspomóc Was nowe bezprzewodowe słuchawki Samsung Galaxy Buds Pro. Dzięki aktywnej redukcji szumów potrafią ograniczyć aż do 99% niechcianych odgłosów otoczenia, monitorując hałas w czasie rzeczywistym dzięki wbudowanym mikrofonom. Dzięki temu możecie zostać sam na sam z wybraną muzyką. Pozostaje tylko się w niej zanurzyć. A jeśli ktoś zadzwoni – możecie, ale nie musicie odbierać.