Dokładnie 10 lat temu, 9 stycznia 2007 roku, świat technologii wstrzymał oddech. Apple na konferencji MacWorld zaprezentował coś przełomowego.
REKLAMAApple prezentuje dziś iPhone'a. Jest to kombinacja trzech produktów: rewolucyjnego telefonu, iPoda z kontrolą dotykową i przełomowego urządzenia służącego do komunikacji przez internet, z klientem e-mail w klasie stacjonarnej, przeglądarką internetową, wyszukiwarką, mapami. Wszystko to w jednym, lekkim urządzeniu mieszczącym się w dłoni.- napisało Apple w oświadczeniu dla prasy. Umieściło też cytat ze swojego guru:
iPhone to rewolucyjny i magiczny produkt, który wyprzedza inne o dosłownie pięć lat.W oświadczeniu dla prasy mogliśmy przeczytać, że iPhone jest wyposażony w "zachwycający ekran o przekątnej 3,5 cala", ma możliwość odtwarzania wideo zakupionych w iTunesie, którego biblioteka zawierała... 250 filmów.
Pokerowa twarz Jobsa
Komunikat dla prasy nie odzwierciedlał tego, co działo się na scenie konferencji MacWorld, a w zasadzie za jej kulisami. Jobs, jak to miał w zwyczaju, postawił przed sobą i swoimi współpracownikami niezwykle trudne zadanie. Kulisy pierwszej prezentacji iPhone'a opisał kilka lat temu Fred Vogelstein, dziennikarz magazynu Wired. Publikacja stała się kanwą artykułu New York Times.
Steve Jobs prezentujący pierwszego iPhone'a Fot. Apple/YouTube
Ku zaskoczeniu swoich inżynierów Steve Jobs postanowił, że zaprezentuje wszystkie funkcje nowego telefonu - jedna po drugiej. Uparł się też, by w odróżnieniu od ówczesnych standardów, widzowie nie oglądali jego palca przesuwającego się po ekranie iPhone'a. Nie chciał pokazywać zbliżenia swojej dłoni, zażądał, by to, co wyświetla się na ekranie iPhone'a, wyświetlało się również na telebimie.
Inżynierowie firmy spędzili tygodnie nad umieszczeniem specjalnego układu i kabli z tyłu każdego z iPhone'ów. Podłączone do projektora wyświetlały to, co robi Jobs. Kiedy dotykał ikonki kalendarza, jego palec nie pojawiał się na ekranie. Efekt był magiczny. Publiczność poczuła się tak, jakby trzymała iPhone'a w dłoniach, jakby mogła go mieć.
Czekając na katastrofę
Jobs, prezentując przełomowego iPhone'a posługiwał się w zasadzie prototypem, który ledwie działał. iPhone potrafił odtworzyć tylko część utworu lub pliku wideo. Odtworzenie całości bez zawieszenia się było niemożliwe. Jeśli najpierw wysłałeś e-maila, a potem zacząłeś surfować w Sieci, wszystko było w porządku. Kiedy zamieniłeś kolejność tych czynności - już nie.
Smartfon miał trafić do sprzedaży dopiero za pół roku, a lista spraw „do naprawienia” wydłużała się. Nie było nawet linii produkcyjnej, pierwsza setka iPhone'ów była pełna egzemplarzy różniących się od siebie sposobem wykonania. W wielu z nich obudowa nie pasowała do ekranu, a oprogramowanie sprawiało same problemy.
Steve Jobs dzwoni do projektanta iPhone'a Fot. Apple/YouTube
Sztuczki Apple
iPhone zachwycił publiczność, rozpalił wyobraźnię dziennikarzy na całym świecie. Gdyby tylko wiedzieli, że urządzenie ledwie działa...
Moduły radiowe w prezentacyjnych iPhone'ach były tak niestabilne, że trzeba je było podłączyć do zewnętrznych anten, by sygnał miał do pokonania mniejszy dystans. Poza tym, musiano ukryć połączenie przed publicznością - wśród 5000 widzów mógłby się przecież znaleźć geniusz, który pokonałby zabezpieczenia WiFi. Proste ukrycie nazwy hosta mogłoby nie zadziałać. Apple zdecydował więc, że podczas prezentacji będzie używać japońskiego modułu AirPort. Działającego na innych częstotliwościach.
Firma zmodyfikowała nawet kod odpowiadający za wyświetlanie siły sygnału. Za zgodą Jobsa zawsze pokazywał on „pełen zasięg”.
Mało kto zauważył, że Steve Jobs podczas prezentacji zachowywał się nieco jak sztukmistrz w cyrku. Sprawnie... żonglował. Telefonów było wiele. Każdy gotowy do zaprezentowania innej funkcji. Kiedy brakowało pamięci, Jobs dostawał informacje, że musi zamienić telefony. Prezentacja odbywała się z użyciem kolejnego urządzenia, a w tym czasie pierwsze się restartowało.
Wielki finał i wielki dramat
Za kulisami prezentacji, rozgrywał się prawdziwy dramat. Andry Grignon, inżynier odpowiedzialny za działanie pokazowych urządzeń, czekał, aż wszystko się zawali.
Obawiał się, że nawet jeśli nic nie wydarzy się podczas poszczególnych prezentacji, coś na pewno pójdzie nie tak w „wielkim finale”. Jobs planował prezentację najważniejszych funkcji iPhone'a uruchamianych jedna po drugiej. Na tym samym telefonie. Chciał odtwarzać muzykę, dzwonić, włączać tryb połączenia oczekującego i wykonywać kolejny telefon, przeszukiwać e-maile, zdjęcia, internet i wrócić do muzyki.
Mieliśmy tylko 128 MB pamięci w tych telefonach. To ekwiwalent dwóch tuzinów dużych zdjęć cyfrowych. A ponieważ wciąż nie ukończyliśmy pracy, większość naszych aplikacji była po prostu spuchnięta.- wyznał Grignon po latach.
Dramat rozegrał się też w Apple. Prace nad iPhonem były tak nerwowe i wyczerpujące, że wielu ludzi odeszło z firmy jeszcze podczas przygotowań lub tuż po prezentacji.
Czytaj też: Steve Jobs nie założył Apple sam. Miał wspólników, w tym pechowca
Dziś, interfejs telefonu wydaje się czymś naturalnym. Trudno uwierzyć, że pracując nad iPhonem Apple rozważał skopiowanie interfejsu z iPoda. Jak potoczyłaby się historia, gdyby pierwszy iPhone wyglądał tak jak na nagraniu poniżej?
Steve Jobs zmarł na raka trzustki 5 października 2011 r.