Dwa lata temu chińska firma znacząco podniosła porzeczkę – OnePlus 7 Pro był jasnym sygnałem, że z „zabójcy flagowców” najwyższy czas stać się po prostu flagowcem. Zeszłoroczny OnePlus 8 Pro jeszcze bardziej utwierdził nas w tym, jaki cel wyznaczyli sobie Chińczycy. Tegoroczny model, według producenta, ma być zwieńczeniem tego planu. Czy zatem OnePlus 9 Pro może stawać na równi z najlepszymi i najdroższymi smartfonami na rynku? Sprawdziłem to dla Was, a moje przemyślenia na ten temat przeczytacie w niniejszej recenzji.
ReklamaDesign, ergonomia i jakość wykonania
Dość duże i długie opakowanie, w jakim dostarczany jest OnePlus 9 Pro, zwiastuje obecność czegoś więcej niż samego urządzenia i kabla. Typowe dla firmy czerwone, kartonowe pudełko, wygląda estetycznie, a oprócz nazwy modelu z dumą prezentuje również logotyp swojego partnera.
W opakowaniu znajdziemy zestaw niezbędnej dokumentacji, szpilkę do wyjmowania tacki SIM i przyjemne dla oka i w dotyku, dobrej jakości etui. Oprócz smartfona znajdziemy w zestawie dużą, ciężką, ale za to szybką ładowarkę o maksymalnej mocy 65 W i czerwony, dobry jakościowo kabel USB typ C- typ C.Na ekranie urządzenia znajduje się preaplikowana folia chroniąca go.
ReklamaWybierając model OnePlus 9 Pro możemy zdecydować się na jeden z trzech kolorów: srebrny Morning Mist, ciemnozielony Pine Green oraz czarny Stellar Black. Wszystkie warianty to połączenie szkła i aluminium.
Do testów otrzymałem wersję srebrną, która wygląda dobrze zaraz po wyjęciu z opakowania. Wystarczy jednak chwila zabawy, aby ukazała się jej największa wada – wykończenie na połysk, lubiące zbierać odciski i zabrudzenia. Niemniej, błyszcząca ramka, połączona ze srebrnym gradientem, przechodzącym w grafit, tworzą niezły efekt.
Tak się składa, że mam również OnePlusa 9 Pro kolorze czarnym i muszę przyznać, że robi on zdecydowanie lepsze wrażenie od srebrnego. Matowy tył z przyjemną w dotyku „aksamitną” fakturą oraz matowa ramka sprawia, że OnePlus 9 Pro w takim kolorze prezentuje się zjawiskowo. W świetle mieni się on niczym gwieździste niebo w nocy.
OnePlus 9 Pro jest urządzeniem dużym, choć na rynku znajdziemy propozycje większe i cięższe. Warto o tym jednak pamiętać przy wyborze tego smartfona. Jeśli liczy się dla nas poręczność, powinniśmy skierować swój wzrok w inną stronę.
Jego wymiary to 163,2 x 73,6 x 8,7 mm, a waga wynosi 197 gramów. Mimo takich wymiarów smartfon wygodnie leży w dłoni i pozwala na pewny chwyt. Dużą tego zasługą są stosunkowo nieduża szerokość urządzenia i jego wyprofilowanie. Jakość wykonania to flagowa półka. Łapiąc OnePlusa 9 Pro w dłoń od razu wiemy, z czym mamy do czynienia. Bryła jest zwarta i sztywna, a elementy dobrze spasowane.
Na tyle znajduje się poczwórny zestaw aparatów wraz z diodą doświetlającą, laserowym autofokusem i dedykowanym mikrofonem. Zostały umieszczone na średniej wielkości wyspie, która nieco wystaje poza obrys urządzenia. Nie wygląda to w żaden sposób nowatorsko, ale z pewnością schludnie.
Prawa krawędź skrywa w sobie przycisk wyłącznika, a także – będący standardem dla OnePlusa – trzystanowy przełącznik z charakterystyczną i wyczuwalną fakturą. Przełącznik ten umożliwia nam w szybki sposób wyciszenie urządzenia lub przełączenie go w tryb wibracji. To świetne rozwiązanie powinno znaleźć swoje miejsce w każdym flagowcu.
Z lewej strony znajdziemy klawisz regulacji głośności. Skromnie wypada górna krawędź, na której znalazło się miejsce tylko dla dodatkowego, redukującego szum, mikrofonu.
Na dole obyło się bez niespodzianek. Centralnie umieszczony port USB typu C (3.1) otoczony jest z prawej maskownicą głośnika, a z lewej głównym mikrofonem i tacką kart SIM. Na pokładzie zabrakło złącza słuchawkowego 3,5 mm.
Front OnePlusa 9 Pro w całości pokryty jest taflą szkła Corning Gorilla Glass 5. Jest to zakrzywiony na krawędziach, duży, bo 6,7-calowy ekran, który zajmuje około 90% powierzchni frontu. Krawędzie zostały zakrzywione w dość subtelny, ale zauważalny sposób. Cieszy mnie, że producent nie przesadził tym temacie – efekt wizualny jest świetny, a dodatkowo nie ma to wpływu na jakość wyświetlanych treści.
Mało urokliwe jest natomiast niewielkie okrągłe wycięcie na przedni aparat, ulokowane w lewym górnym rogu. Pod ekranem znajdziemy jeszcze bardzo skromy „podbródek”, ale niestety nie jest on symetryczny z przestrzenią nad ekranem. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to do braku najnowszego szkła Gorilla Glass Victus.
Hardware
Za napędzanie OnePlusa 9 Pro służy flagowy SoC Qualcomm Snapdragon 888. To 64-bitowa jednostka, wykonana w 5-nanometrowym procesie technologicznym i wyposażona w 8 rdzeni: najwydajniejszy taktowany szybkością do 2,84 GHz, trzy wydajne taktowane do 2,2 GHz i cztery energooszczędne o szybkości do 1,8 GHz. Układ graficzny to Adreno 660, a w testowanym modelu do dyspozycji miałem 12 GB pamięci RAM.
Testowany egzemplarz oferował 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1. Mówimy zatem o bardzo szybkim nośniku, który w zauważalny sposób skraca czasy ładowania czy instalacji gier i programów. Niestety, producent nie pokusił się o możliwość rozszerzenia pamięci, musimy zatem rozważnie wybrać odpowiedni dla siebie rozmiar przestrzeni dyskowej.
Pod względem łączności jest bardzo dobrze. Odnajdziemy wsparcie dla WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/ax, dual SIM z dwoma slotami nanoSIM, Bluetooth 5.2 (z aptX HD, LDAC i AAC), a także NFC. Jest to zestaw niczym nieodbiegający od tego, co oferuje konkurencja i zawierający najważniejsze technologie.
OnePlus 9 Pro pod względem siły sygnału i stabilności sieci wypadł podczas testów wzorowo. Wszędzie tam, gdzie powinienem, byłem w zasięgu LTE bądź 5G. Pozytywnie zaskoczyłem się w momencie, w którym okazało się, że w jednym z miejsc, w którym wiele smartfonów ma problem, OnePlus 9 Pro nadal oferował resztki zasięgu.
Prowadzone rozmowy stały na bardzo dobrym poziomie jakości – dźwięk był wyraźny i przyjemny dla ucha. Mile zaskakuje głośnik do rozmów, który oferuje naprawdę niezły poziom głośności, przez co nie miałem problemów ze zrozumieniem rozmówcy w głośnych miejscach czy na zatłoczonej ulicy. Równie dobrze sprawdza się mikrofon – nikt z moich rozmówców nie narzekał. Podczas testów nie zdarzyła się sytuacja, w której byłem niezadowolony z jakości rozmowy telefonicznej.
Pod względem geolokalizacji mamy tutaj wszystko, co potrzebne. Na pokładzie nie zabrakło dwuzakresowego systemu GPS (wraz z A-GPS), GLONASS, Galileo (dwuzakresowy) i Beidou. Lokalizacja ustalana jest w mgnieniu oka, a nawigacja jest precyzyjna. Zadowolony byłem również ze stabilności GPS – żadna z kilku wykonanych tras nie przyniosła niechcianej chwilowej utraty sygnału.
Ekran i multimedia
Ekran OnePlusa 9 Pro to zdecydowanie jego najmocniejszy punkt. Jest to olśniewająca matryca AMOLED o przekątnej 6,7 cala, zakrzywionych krawędziach i proporcjach 20:9. Odświeżanie ekranu wynosi 120 Hz, ale – co ważne – jest to matryca, która może w sposób dynamiczny zmieniać szybkość odświeżania w zakresie od 1 do 120 Hz. Co to w praktyce oznacza? W dużym skrócie oszczędność dla baterii – tam, gdzie nie jest wymagana super płynność, na przykład podczas oglądania wideo lub przeglądania statycznych elementów, jak zdjęcia czy tekst, obniżane jest odświeżanie panelu.
Jego rozdzielczość to 1440×3216 pikseli, a więc mamy tutaj QHD+, dające więcej niż zadowalające 525 ppi. Co warte odnotowana, nawet w tej rozdzielczości możemy nadal cieszyć się 120-hercowym odświeżaniem ekranu, co nie jest takie oczywiste. Mamy również możliwość zmiany rozdzielczości na Full HD+.
Deklarowana jasność, wynosząca w szczycie 1300 nitów sprawia, że nawet w słoneczne dni nie będziecie mieli problemów z czytelnością ekranu. Bardzo dobrze radzi sobie czujnik natężenia światła – jest on szybki i precyzyjny w swoich decyzjach. Pod tym względem OnePlus 9 Pro wypadł bardzo dobrze.
Wyświetlane kolory są żywe, ale jednocześnie odpowiednio nasycone – widać porządnie wykonaną kalibrację. Ekran obsługuje przestrzenie odwzorowania kolorów Display P3 i sRGB, które można dodatkowo ręcznie dostosować. Chińczycy zaimplementowali również obsługę tak zwanego True Tone – dzięki temu urządzenie automatycznie dostosowuje kolory ekranu na podstawie oświetlenia otoczenia.
Nie zabrakło również funkcji ochrony wzroku, która redukuje kolor niebieski (męczący dla ludzkiego oka) i sprawia, że ekran staje się żółtawy (jest możliwość regulacji efektu). Znalazł się również dedykowany tryb czytania z efektami monochromatycznym i chromatycznym. Ten pierwszy pozwala lepiej zagłębić się w treść, drugi z kolei zwiększa komfort czytania.
Oczywiście kontrast jest nieskończony, a czerń, jak na AMOLEDA przystało, czarna. Nie ukrywam, że każde spojrzenie na ten wyświetlacz było czymś wyjątkowo przyjemnym. Wysokie, 120-hercowe odświeżanie, tylko potęguje te miłe doznania, a jego dynamiczna zmiana działa zaskakująco dobrze – nie wpływa na komfort korzystania.
Za dźwięk odpowiada tutaj zestaw dwóch głośników stereo. Grają one bardzo dobrze i zaskakująco czysto. W czasie trwania testów byłem z nich zadowolony – odtwarzanie multimediów za ich pomocą było nawet satysfakcjonujące. Są one również dość głośne, choć wprawne ucho usłyszy, że głośnik dolny gra delikatnie głośniej.
Oczywiście serwisy streamingowe obsługują jakość HD z HDR, a urządzenie wspiera Dolby Atmos, które jest czymś więcej niż logiem – da się jego efekty usłyszeć.
OnePlus 9 Pro zdecydowanie można nazwać multimedialnym urządzeniem. Już na głośnikach jest dobrze, a po podłączeniu słuchawek jest jeszcze lepiej. Do smartfona podłączałem swoje HyperX Cloud za pomocą przejściówki USB typ C – jack 3,5 mm, a także bezprzewodowe Huawei FreeBuds Pro. Podłączony sprzęt gra świetnie i głośno, co może sugerować, że Qualcomm w swoim chipsecie zastosował wysokiej jakości przetwornik cyfrowo-analogowy.
System, wydajność i komfort korzystania
OnePlus 9 Pro debiutuje na rynku oczywiście z Androidem 11, przykrytym autorską nakładką OxygenOS 11, która w opinii wielu jest najlepszą wersją Androida. Wstępna konfiguracja przebiegła całkiem sprawnie i bez zbędnych dodatkowych konfiguracji. Nowy użytkownik z pewnością nie poczuje się przytłoczony już na początku swojej przygody z tym systemem.
Nakładka ta dość mocno bazuje na aplikacjach Google. To spora zmiana względem tego, co znaliśmy z jej poprzedniej wersji. Mamy tutaj zainstalowanych sporo aplikacji od Google, z których część jest domyślnymi programami systemowymi – jak telefon czy wiadomości. Niestety, nie wszystkie z nich można odinstalować – taki urok mocnej współpracy z amerykanami. Launcher zintegrowany jest również z Google Feed – lewy skrajny ekran wyświetla pasek wyszukiwania Google i karty Discover.
Domyślnie nakładka oferuje klasyczny dla Androida układ pulpitu z szufladą aplikacji. Siłą tej nakładki jest z pewnością jej elastyczność. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmienić układ, dzięki czemu wszystkie aplikacje będą umieszone na pulpitach.
Bezpośrednio z pulpitu mamy możliwość wykonania kilku gestów. Możemy ściągnąć ekran w dół w dowolnym miejscu, aby mieć dostęp do szybkich ustawień i powiadomień albo uzyskać dostęp do panelu Shelf – wygodnego miejsca dla potrzebnych narzędzi, notatek, pogody czy lokalizacji parkingu.
System oferuje również ukryte miejsce, gdzie możemy schować aplikacje, których nie chcemy widzieć na liście. Dostęp do niego można uzyskać z pulpitu lub z szuflady aplikacji. Dodatkowo możemy zabezpieczyć tą przestrzeń pinem lub odciskiem palca.
OxygenOS pozwala na nawigację przy pomocy gestów, ale jeśli ktoś woli bardziej archaiczne metody, to można skorzystać z ekranowych przycisków. Jestem zwolennikiem gestów, więc to za ich pomocą korzystałem z systemu – nawigowanie było intuicyjne, płynne i wygodne.
W systemie nie zabrakło również wsparcia dla ciemnego motywu. Wygląda bardzo dobrze i jest spójny w całej nakładce. Jest możliwość ustalenia godzin, w których ma być on aktywny, a także wybrania aplikacji, w których tryb ciemny będzie wymuszany nawet wtedy, kiedy aplikacja takiego nie obsługuje – nie zawsze wygląda to dobrze, ale nie jest to wina systemu.
Nakładka OxygenOS 11, w porównaniu do poprzedniczki, przyniosła również dość wyczekiwaną funkcję Always on Display. Wcześniej mieliśmy wsparcie tylko dla chwilowego podświetlenia ekranu, a teraz Chińczycy zaimplementowali do oprogramowania ekran zawsze aktywny. Jest możliwość dostosowania jego wyglądu, gdzie do wyboru jest kilkanaście styli zegara. Być może możliwości konfiguracji nie powalają, ale predefiniowane style wyglądają elegancko i są niezwykle czytelne – i to się właśnie liczy.
Testowany egzemplarz wyposażony był w 12 GB pamięci RAM. To sporo, więc nikogo nie powinno dziwić, że w czasie testów nie napotkałem najmniejszych problemów z zachowaniem aplikacji w tle. Trudno jest mi ocenić czy to zasługa tego, że OxygenOS w swoim najnowszym wydaniu całkiem sprawnie zarządza pamięcią, czy może faktu sporej ilości RAM. Jakby jednak nie było, to pod tym względem OnePlus 9 Pro zachowywał się wzorowo.
Niestety, ale podobnie, jak w wielu innych nakładkach, także i tu konieczna była z mojej strony zmiana ustawień oszczędzania baterii. Inteligentna kontrola nie grzeszyła trafnymi decyzjami, w efekcie czego zdarzało się, że często używane aplikacje nie były od razu gotowe do działania. Przyznaję jednak, że nie dałem algorytmom zbyt dużo czasu na naukę i już w drugim dniu zdjąłem ograniczenia działania w tle kluczowym dla mnie programom. Od tamtej chwili były one zawsze gotowe do działania.
System, nie jest może przesadnie wyposażony w ekstra dodatki, ale tworzy spójną całość, która może się podobać. Nowy użytkownik nie powinien mieć problemu, aby się tutaj doskonale odnaleźć. Ustawienia są dokładnie opisane i logicznie skategoryzowane – bez trudu znajdziemy to, czego właśnie szukamy.
OxygenOS znany jest przede wszystkim ze swojego fenomenalnego działania. Nie inaczej jest w tym przypadku. System działa bardzo responsywnie, a szybkie odświeżanie ekranu tylko potęguje te wrażenia. Nie ma tutaj niepotrzebnych chwil zastanowienia, a wszystkie nasze akcje są natychmiastowo wykonywane przez urządzenie. Z pewnością jest to najbardziej żwawa i responsywna nakładka na Androida.
OnePlus 9 Pro to bez wątpienia piekielnie szybkie i zawsze gotowe do działania urządzenie. Pod tym względem nie pozostawia nic do życzenia. Trudno jest mi sobie wyobrazić, czego więcej chcieć. Aplikacje instalują się i uruchamiają niezwykle szybko, czego zasługą jest szybka pamięć UFS 3.1, osiągająca zadowalające transfery. Animacje nie są przesadnie rozlazłe i są miłym dla oka dodatkiem, a nie sposobem na ukrycie niedoskonałości.
Tak wydajne urządzenie znakomicie odnajduje się w świecie gier mobilnych. Tytuły, takie jak PUBG, Asphalt 9, Call of Duty Mobile czy Real Racing 3, nie stanowią dla tego urządzenia żadnego wyzwania. Szkoda jedynie, że jest na rynku tak mało gier wspierających 120 FSP – wtedy granie na tak świetnym urządzeniu stałoby się jeszcze lepsze.
Podczas kilkudziesięciominutowych sesji grania, urządzenie nie wykazywało tendencji do przegrzewania się i tym samym obcinania wydajności, choć stabilność wyników w stress-teście nie powala. Nie ukrywam, że trochę się tego obawiałem po doniesieniach o grzejącym się Snapdragonie 888. Wygląda na to, że zastosowany system chłodzenia w OnePlus 9 Pro zdaje egzamin.
Konsumpcja treści na testowanym urządzeniu była niezwykle przyjemną rzeczą. Świetny ekran zachęcał do jak najczęstszych powrotów do niego. Wyprofilowanie urządzenia, zarówno na tyle, jak i przodzie sprawiło, że pomimo sporego – bo aż 6,7-calowego wyświetlacza – ergonomia wcale nie jest zła, gdyż urządzenie jest dość wąskie. Owszem, możemy raczej zapomnieć o sprawnej obsłudze jedną dłonią, ale przy odrobinie wprawy i wyczuciu balansu urządzenia, da się operować nim w ten sposób.
OnePlus 9 Pro pochwalę również za motor wibracji. Nie ma tutaj mowy o beznadziejnych, brzęczących wibracjach, które to bardziej słychać niż czuć. Duży silnik wibracyjny wraz z zaawansowanym dotykowym sterownikiem (haptyka) wytwarzają naturalne, mocne i przede wszystkim satysfakcjonujące sprzężenie zwrotne. Jego działanie jest niezwykle precyzyjne, a miłym dodatkiem jest również jego niezłe zastosowanie w obsłudze systemu – manipulując suwakiem zmiany głośności lub jasności wibracje dostosowują swą siłę proporcjonalnie do ustawionego poziomu.
W trym miejscu pozwolę sobie też na odrobinę krytyki firmy i jej polityki aktualizacyjnej. Niestety, ale OnePlus w ostatnim czasie mocno spuścił z tonu i wydaje aktualizacje rzadko i ze sporym opóźnieniem. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe problemy i OnePlus 9 Pro będzie regularnie aktualizowany.
Aparat
OnePlus 9 Pro i jego mniej zaawansowany brat, OnePlus 9 5G, są nowym rozdziałem w historii firmy. Producent od lat zmagał się ze słusznymi uwagami na temat przeciętnych możliwości fotograficznych jego urządzeń. Aby to zmienić, Chińczycy w tym roku postawili na współpracę ze znaną szwedzką firmą Hasselblad. Od chwili ogłoszenia tego partnerstwa, byliśmy bombardowani marketingowymi materiałami na ten temat – w mojej opinii było tego za dużo. Czyżby OnePlus był tak pewny swego?
Testowany OnePlus 9 Pro został wyposażony w poczwórny moduł fotograficzny. Główny aparat to nowy sensor Sony IMX789 o wielkości 48 Mpix i przysłonie f/1.8. Wyposażono go w optyczną stabilizację obrazu (OIS). Za ustawienie ostrości odpowiada fokus fazowy (PDAF), kontrastowy (CAF) i laserowy (LAF). W końcu OnePlus zdecydował się na porządny sensor, który oferuje całkiem sporo na papierze i, jak się okazuje, również w rzeczywistości.
Niemniej istotnym od głównego aparatu jest dodatkowy, ultraszeroki obiektyw Sony IMX766 o rozdzielczości 50 Mpix i przysłonie f/2.2. Jego specyfikacja wygląda obiecująco – zbiera ponad 60% więcej światła od poprzednika, a każdy z pikseli sensora może być wykorzystany do ustawienia ostrości. Dodatkowo zastosowano tutaj jedyną w swoim rodzaju soczewkę Freeform. Jej szersza i asymetryczna konstrukcja potrafi redukować zniekształcenia przy krawędziach ze standardowych 10-20% do zaledwie 1%. Co to w praktyce oznacza? Przede wszystkim nieco szerszy kadr (nie musi być on korygowany przez oprogramowanie), pozbawiony nienaturalnych odkształceń.
Świetnie sprawdza się on w ciasnych miejscach – możemy wtedy sfotografować więcej. Pozbawiony jest on co prawda optycznej stabilizacji obrazu, ale szczerze mówiąc niespecjalnie jest to odczuwalne. Uchwycone obrazy są nieporuszone nawet w gorszych warunkach oświetleniowych. Przypadła mi do gustu kolorystyka i naturalność ujęć. Również HDR wywiązuje się ze swoich zadań w zadowalający sposób. Zdjęcia wykonane ultraszerokim obiektywem nie odbiegają jakością od tych wykonanych tym głównym. Aparat ten służy również do zdjęć makro.
Ostatnim użytecznym aparatem w OnePlus 9 Pro jest obiektyw zapewniający 3,3-krotne przybliżenie optyczne o przysłonie f/2.4. Znajdziemy tu optyczną stabilizację obrazu, co jest szczególnie przydatne w teleobiektywach. Niestety, jakość, jaką oferuje ten moduł, odstaje od tego, co oferuje konkurencja. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Zdjęcia wykonane tym aparatem w odpowiednich warunkach wyglądają dobrze. Problem w tym, że konkurencja pod tym względem jest jednak znacząco z przodu ze swoimi peryskopowymi konstrukcjami. Ktoś, kto szuka świetnego zoomu, powinien swój wzrok skierować w stronę konkurencji.
Czwarty sensor, o wielkości 2 Mpix, to monochromatyczny moduł, zbierający dane i w dużej mierze wydaje się być zbędny. Warto jednak zaznaczyć, że jest on faktycznie wykorzystywany w czasie monochromatycznej fotografii. Jeśli zasłonimy ten konkretny moduł, aparat przełączy się w normalny, kolorowy tryb zdjęciowy.
Aplikacja aparatu jest dobrze przemyślana i przyjazna użytkownikowi. Jej podstawowa konfiguracja jest intuicyjna, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby układ trybów dostosować na własne potrzeby.
Praktycznie wszystkie niezbędne opcje mamy w zasięgu palca – nie trzeba przegrzebywać ustawień w celu dostosowania rozdzielczości czy liczby klatek na sekundę w filmie.
Nieźle wygląda też tryb profesjonalny, który daje nam więcej kontroli nad tym, w jaki sposób uchwycimy obraz. Możemy ustawić ISO, wartość ekspozycji, sterować migawką czy dostosować ostrość. Obraz możemy zapisać w 12-bitowym formacie RAW.
Czy aparat w OnePlus 9 Pro wypadł tak dobrze, jak marketingowe slogany i zapewnienia producenta? I tak, i nie. Być może jestem naiwny, ale po tak hucznych zapowiedziach moje oczekiwania były większe. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie akcje promocyjne, to na wielu osobach aparat ten zrobiłby ogromne wrażenie.
Współpraca z Hasselblad dopiero się rozpoczęła, a przypomnę, że ma trwać 3 lata. W pierwszym roku skupiono się na odwzorowaniu kolorów i tu, przyznaję, wyszło rewelacyjne. Wiernie odwzorowane kolory i naturalne odcienie skóry to z pewnością mocne strony aparatu w OnePlus 9 Pro.
Zdjęcia wykonane tym aparatem na ogół wypadają bardzo dobrze. Widzę jednak margines w postaci lepszego oprogramowania. W trakcie trwania testów urządzenie dostało cztery aktualizacje, które obejmowały również poprawki w aparacie. O ile ta pierwsza niekoniecznie przyniosła widoczne efekty, o tyle kolejne faktycznie wprowadzają widoczne zmiany, co możecie zobaczyć w poniższym porównaniu.
Ciekawie robi się po zmroku lub w gorszych warunkach oświetleniowych. Widać, że zastosowane sensory to kawał dobrego sprzętu. Główny aparat, pomimo niespecjalnie wyśrubowanej wartości przysłony, radzi sobie zaskakująco fajnie w takich warunkach. Na dokładkę mamy tutaj świetny tryb nocny, który potrafi wydobyć sporo światła i detali.
Również tutaj widać współpracę z Hasselblad – algorytm poprawia jakość zdjęć, zwiększając ich ostrość, redukując szumy, ale zachowując na tyle precyzyjne odwzorowanie kolorów, na ile się da. Doceniam również stosunkowo krótki czas potrzebny do zrobienia zdjęcia w trybie nocnym – zdaje się on być wyraźnie krótszy niż w konkurencyjnych smartfonach. Tryb ten w OnePlus 9 Pro jest również dostępny dla ultraszerokiego kąta.
Podsumowując możliwości fotograficzne, nie sposób nie docenić modelu OnePlus 9 Pro. To świetny mobilny aparat, który oferuje naprawdę bardzo dobrą jakość niezależnie od panujących warunków oświetleniowych. Mocną stroną jest jego uniwersalność – mamy tutaj bardzo dobry ultraszeroki kąt, świetny aparat główny i znośny zoom. Bardzo dobrze jest również po zmroku. To wszystko sprawiło, że podczas tych testów na możliwościach fotograficznych się nie zawiodłem, choć nie ukrywam, że po takich zapowiedziach chciałoby się więcej.
W kwestii wideo, OnePlus 9 Pro wypada więcej niż dobrze. Oferuje możliwość nagrania filmu w rozdzielczości 8K i 30 klatkach na sekundę, choć z racji nikłej popularyzacji ekranów 8K, nie byłem w stanie ocenić jakości takiego materiału. Cieszy natomiast dość szeroka perspektywa kadru. Jeśli jednak ktoś myśli o postprodukcji materiału 8K nagranego smartfonem, to nadal nagrywanie w niższej rozdzielczości wydaje się zapewniać więcej jakości i późniejszych możliwości obróbki.
Ta niższa rozdzielczość to oczywiście 4K, ale – co ciekawe – w 120 klatkach na sekundę. Materiały nagrane w takich ustawieniach wyglądają bardzo dobrze – jest super płynnie, a dodatkowo mamy możliwość stworzenia z takiego materiału filmu typu slow-motion. Oczywiście nie zabrakło możliwości nagrywania w 60 czy 30 FPS, nagrywania z ultra szerokiej kamery czy trybu podwyższonej stabilności. Ten ostatni sprawdza się nieźle i nie wygląda zbyt sztucznie, ale optyczna stabilizacja obrazu działa na tyle sprawnie, że nie widzę potrzeby jego aktywowania.
Ogólna jakość nagranego wideo wypada dobrze i przypadła mi do gustu. Nie odnotowałem żadnych niespodzianek – płynność i szczegółowość materiału, jak również działanie HDR, dawały w efekcie przyjemne w odbiorze materiały wideo.
Pole, na którym zawodzi OnePlus 9 Pro, to przedni aparat. Jest to sensor Sony IMX471 o rozdzielczości 16 Mpix i przysłonie f/2.4. Jest to nienowy moduł, pamiętający czasy OnePlusów z serii 7. Nie przystoi urządzeniu z tej półki mieć tak przeciętny aparat do selfie, trochę wstyd na tle konkurencji. Owszem, w dobrych warunkach potrafi generować znośne ujęcia, ale to zbyt mało. Według specyfikacji obsługuje on HDR, ale automatyka ma problem z jego egzekwowaniem. Efektem tego jest nierzadko przepalone tło.
W ogólnym rozrachunku do okazjonalnych zdjęć typu selfie czy też wideorozmów nadaje się całkiem dobrze i potrafi zapewnić znośne efekty, ale nic ponadto. Miłym dodatkiem jest podświetlanie ekranu podczas wykonywania selfie w gorszych warunkach oświetleniowych.
Jeśli lubisz robić sobie zdjęcia przednim aparatem, nagrywać siebie w ten sposób lub prowadzisz sporo wideorozmów i zależy Ci na jakości tego aparatu, to OnePlus 9 Pro z pewnością nie jest dla Ciebie.
Biometria
Czytnik linii papilarnych umieszczony został tutaj pod AMOLED-owym ekranem i wydaje się to być naturalnym wyborem. Mam jednak uwagi do jego umiejscowienia – wyższe jego ułożenie byłoby nieco bardziej wygodne. Nie do końca też rozumiem decyzję o braku ultradźwiękowego czytnika – być może była to kwestia ekonomiczna. Owszem, ten optyczny, zastosowany w OnePlus 9 Pro, zachowuje się znakomicie, ale nie zapewnia takiego poziomu bezpieczeństwa, jak ultradźwiękowy.
Od pierwszych chwil polubiłem się jednak z OnePlusem 9 Pro – odblokowanie jest super szybkie i bardzo rzadko kończy się niepowodzeniem. W ciągu kilkudziesięciu odblokowań dziennie, co najwyżej 2-3 kończyły się błędem i zazwyczaj wynikały one z mojej niestaranności. Miłym akcentem jest możliwość zmiany efektu animacji podczas skanowania palca.
Nie jest to jednak jedyna metoda dostępu do urządzenia. OxygenOS oferuje również odblokowanie za pomocą twarzy. Odbywa się ono przy pomocy przedniego aparatu, a co za tym idzie, nie jest to do końca bezpieczne. Niemniej, algorytmy są na tyle zaawansowane, że nie odblokujemy urządzenia z zamkniętymi oczami lub za pomocą zdjęcia. Wielka szkoda jednak, że nie możemy twarzą odblokować dostępu do ukrytego miejsca lub zablokowanych aplikacji – względy bezpieczeństwa wzięły jednak tutaj górę i trudno się temu dziwić.
Bateria
OnePlus zdecydował się na zastosowanie akumulatora o pojemności 4500 mAh. Na pierwszy rzut oka rozmiar może nie imponować, tym bardziej, że do zasilenia są mocne podzespoły i duży ekran. Nie ukrywam, że początkowo odczuwałem lekką obawę z tym związaną. Szybko się jednak okazało, że była ona całkowicie niesłuszna. Powiedzmy sobie to wprost – rekordów na jednym ładowaniu nie uzyskamy, ale spokojnie wystarczy nam energii do końca dnia. W tym aspekcie niczego innego nie oczekiwałem. W czasie testów osiągałem wyniki 5-6-7 godzin na włączonym ekranie (w trybie mieszanym LTE i Wi-Fi) – w mojej opinii są to rezultaty niezłe.
Przy odrobinie uwagi można również pokusić się o ładowanie co drugi dzień. Nieźle dobrane podzespoły wraz z dobrze zoptymalizowanym oprogramowaniem wykazywały podczas testów umiarkowany apetyt na energię. Pozytywnie zaskoczył mnie tryb czuwania – OnePlus 9 Pro podczas nocy, gdzie przez około 7 godzin nie używam smartfona, traci około 2-3% stanu akumulatora.
Gdyby jednak komuś w trakcie dnia zabrakło energii, to nie powinien panikować. OnePlus 9 Pro wspiera autorską technologię szybkiego ładowania Warp Charge, która pozwala pompować do urządzenia nawet 65 W (odpowiednia ładowarka jest dołączona do zestawu), w wyniku czego smartfon ładujemy do pełna w około 30 minut. Wystarczy zatem kilka lub kilkanaście minut, aby uzupełnić zapas energii na resztę dnia.
Na pokładzie nie zabrakło również bezprzewodowego ładowania. Imponująca jest również i jego szybkość. Przy pomocy niedołączonej do zestawu dedykowanej ładowarki (koszt 70 euro), możemy w ten sposób ładować OnePlusa 9 Pro z mocą do 50 W, a co za tym idzie pełne ładowanie trwa około 40 minut.
Warto dodać, że urządzenie wtedy ma tendencję do delikatnego grzania się, a sama ładowarka jest wyposażona w wentylator. Na szczęście w opcjach można wymusić tryb snu, w czasie którego moc ładowania jest mniejsza, a wentylator mniej słyszalny.
Oprócz tego, OnePlus 9 Pro został wyposażony w bezprzewodowe ładowanie zwrotne. W ten sposób możemy podładować akumulatory naszych słuchawek, smartwatchy czy innych kompatybilnych z technologią Qi urządzeń. Nie miałem problemów z ładowaniem swoich słuchawek Huawei Freebuds Pro – działało to po prostu jak powinno.
OnePlus 9 Pro to flagowiec z krwi i kości
Te ponad 2 tygodnie spędzone z OnePlusem 9 Pro należały do niezwykle przyjemnych chwil. Pod wieloma względami to smartfon bardzo dobry. Genialny ekran AMOLED o odświeżaniu 120 Hz, świetna nakładka, super szybkie ładowanie przewodowe i bezprzewodowe, bardzo dobre aparaty (główny i ultraszeroki) – to wszystko sprawia, że mówimy tutaj o urządzeniu kompletnym. To również niezawodny, godny zaufania sprzęt, który działa doskonale.
Specyfikacja jest iście flagowa i takim właśnie urządzeniem jest OnePlus 9 Pro. Poprzednicy szli na kompromisy – tym razem wszystko spina się w spójną całość. Na tle topowej konkurencji smartfon wypada wcale nie gorzej i to nie tylko na papierze, ale – co istotniejsze – również w czasie użytkowania.
Nie jest to jednak smartfon doskonały. Aparat, pomimo, że bardzo dobry, mógłby być jeszcze lepszy – być może niesmak, jaki tutaj pozostaje, jest związany tylko i wyłącznie z marketingiem. Gdyby nie to, najprawdopodobniej byłbym zachwycony postępem, jaki się dokonał w tej materii na przestrzeni roku. Hasselblad i OnePlus są jednak na dobrej drodze, aby stworzyć fotograficznego potwora, choć… konkurencja nie śpi.
Również czas pracy na baterii mógłby być nieco lepszy. Jest on zadowalający, ale podczas mocniejszego i bardziej wymagającego korzystania może się okazać, że potrzebne będzie – wcześniejsze niż zazwyczaj – podładowanie urządzenia. Marzeniem byłyby dwa dni pracy na jednym ładowaniu bez szczególnego dbania o baterię.
Do tak wspaniałego ekranu aż prosi się o lepsze audio. Głośniki stereo są niezłe, ale odstają od tego, co oferuje Samsung czy Asus w serii ROG Phone. To kolejna rzecz, która powinna być bardziej dopieszczona.
Każde z tych wymienionych niedociągnięć trudno nazwać prawdziwą wadą. To pokazuje, z jak dopracowanym urządzeniem mamy do czynienia. Nie jest jednak tak, że jest to smartfon kompletnie ich pozbawiony.
Choć mnie to absolutnie nie przeszkadzało to wiem, że dla wielu brak możliwości rozszerzenia pamięci o kartę może być dość problematyczne. Jest również grono zatwardziałych zwolenników wyjścia audio 3,5 mm, którzy zawiodą się jego brakiem w OnePlusie 9 Pro.
Aparat do selfie to rzecz, która najbardziej odstaje od reszty specyfikacji. Rezultaty, jakie on osiąga, są co najwyżej średnie. Nie przystoi tak dobremu urządzeniu mieć na pokładzie tak przeciętny element. W mojej opinii jest to najsłabszy punkt OnePlusa 9 Pro.
Podczas testów nie miałem jednak cienia wątpliwości, że korzystam z prawdziwego flagowca z krwi i kości. Brak irytacji, ciągły uśmiech i nieprzerwana satysfakcja – dokładnie to towarzyszyło mi przez tych kilkanaście dni.
Ile taka przyjemność kosztuje? Wersja 8/128 GB została wyceniona na 4299 złotych, a wariant 12/256 GB (taki, jak ten testowany) – 4699 złotych. Ktoś powie, że to spore kwoty, a ja odpowiem, że flagowe. Sprzęt kosztuje tyle, ile na topowy model przystało. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest zauważalnie tańszy od chociażby Samsunga Galaxy S21 Ultra 5G, który debiutował w cenie 5749 złotych – gorzej to wygląda, kiedy Samsung wchodzi w tryb promocji, wtedy oba modele zaczyna różnić zdecydowanie mniejsza kwota. Niemniej, w mojej opinii smartfon jest wyceniony dobrze względem tego, co oferuje. O tym, jak wybitnie dobre jest to urządzenie, niech świadczy sam fakt, że zestawiam go tutaj z obecnym królem Androida ze stajni Koreańczyków.
Z czystym sumieniem mogę polecić OnePlusa 9 Pro każdemu, kto poszukuje niezawodnego, piekielnie szybkiego i płynnego urządzenia ze świetnymi możliwościami foto i wideo. Jeśli zdecydujecie się na ten sprzęt, to dostaniecie niemalże bezkompromisowy smartfon. W mojej ocenie będzie to jedno z najlepszych urządzeń w całym 2021 roku i w moim osobistym rankingu idzie łeb w łeb z Samsungiem Galaxy S21 Ultra 5G.
A Wy co o tym sądzicie? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Recenzja OnePlusa 9 Pro – kapitalny flagowiec z jedną, wstydliwą wadąJAKOŚĆ WYKONANIA I UŻYTE MATERIAŁY9ERGONOMIA8.5HARDWARE9.5EKRAN I MULTIMEDIA9SYSTEM I WYDAJNOŚĆ9APARAT8.5BATERIA8Zaletypiękny, jasny i wyrazisty ekran AMOLED 120 Hz z dynamicznym odświeżaniemsuper szybkie ładowanie przewodowe do 65 W i bezprzewodowe do 50 Wwydajnośćświetna nakładka systemowasilnik wibracji (haptyka)wodoszczelność i pyłoszczelność IP68ogólna jakość zdjęć, ...Wady... która nie powoduje jednak efektu WOWgłośniki stereo mogłyby grać lepiejbrak slotu karty pamięcibrak wyjścia audio 3,5 mmco najwyżej przeciętny, średniopółkowy aparat do selfie, niepasujący do pozostałej specyfikacji8.8Ocena