Paru z Was pytało się mnie wczoraj dlaczego wymieniłem swojego iPada 10,5” na model 11-calowy, skoro tak krytykuję politykę cenową Apple. Po pierwsze, można coś krytykować, a kupować niezależnie od tego. Po drugie, z tego właśnie powodu zdecydowałem się na model 64 GB zamiast 256-tki. Po trzecie, to prawdopodobnie będzie mój ostatni iPad dopóki iOS nie przejdzie poważnych zmian, aby móc wykorzystać moc, którą dostarcza A12X. Problem jest w tym, że iPad pozwala mi wykonać 90% swoich codziennych zadań i tak jest od wielu lat – teraz czekam aż to się zmieni.
Wyjmujemy z pudełka
Dominik już opublikował swój unboxing, ale skoro już spisuję swoje wrażenia i porobiłem zdjęcia, to czemu nie…
W środku jest standardowo – iPad w folii, papierologia z naklejkami Apple (nie sprawdzałem ich koloru), ładowarka i kabel do niej.
To pierwsza nowa ładowarka dla iPada od paru ładnych lat, o większej mocy 18 W, wyposażone w złącze USB-C i odpowiedni kabel.
Kabel USB-C jest cieńszy niż te w MacBookach i podobnie jak one, jest typu USB 2.0, więc raczej powinien służyć tylko do ładowania. Kabel wspierający przesyłanie danych, obsługujący standard USB 3.1, można sobie dokupić we własnym zakresie.
Od razu podpowiem, że już wiele lat temu nabyłem zasilacz 29 W, przeznaczony dla MacBooka 12″, ponieważ iPady Pro potrafią wykorzystać jego dodatkową moc i to z tej ładowarki korzystam – 18-tki nawet nie wyjąłem z pudełka. Szybsze ładowanie ma szczególne znaczenie w przypadku iPada Pro 12,9″, który ma większą baterię, ale modele 10,5 oraz 11-calowe również mogą na tym skorzystać. Kabla USB-C też nie rozpakowałem, bo jest typu krótkiego, więc muszę dzisiaj polecieć do sklepu nabyć odpowiednio dłuższy. Co ciekawe, Apple oferuje modele 1 m i 2 m w tej samej cenie 99 PLN. Zapewne są tańsze zamienniki, ale biorąc pod uwagę zadymę z oznaczeniami kabli USB-C i mojej niechęci do czekania na jego dostawę, wezmę model firmowy.
Pierwsze wrażenia
iPad Pro 11″ po raz pierwszy w historii ma inne proporcje ekranu niż 4:3.
iPad Pro 10,5″ | iPad Pro 11″ | iPad Pro 12,9″ | |
Rozdzielczość | 2224×1668 px | 2388×1668 px | 2732×2048 px |
Proporcje | 4:3 | 4.29:3 | 4:3 |
W dużym skrócie, oznacza to, że iPad Pro 11″ otrzymał ekran o 164 px szerszy lub wyższy, zależnie czy patrzycie na niego odpowiednio w ustawieniu poziomym czy pionowym.
Te 164 px oznaczają też, że jeśli aplikacja nie została do zoptymalizowana dla nowego ekranu, to na dole i na górze pojawiają się czarne paski, każdy o wysokości 82 px (41 pt). W praktyce, biorąc pod uwagę czarny przód iPada oraz fakt, że dolną część wypełnia pasek odpowiedzialny ze gesty, a w górnej pojawia się pasek statusu, wygląda to niezwykle elegancko. To pierwszy raz w historii iPhone’ów i iPadów, gdzie niedopasowane aplikacje wyglądają wzorowo. Ale tylko w ustawieniu pionowym, bo w poziomie zaczyna się robić znacznie mniej ciekawie. Na szczęście deweloperzy szybko reagują i uaktualnienia programów pojawiają się na bieżąco, więc spodziewam się, że za miesiąc wszystko się już unormuje. Poza aplikacjami Google, bo firma średnio potrzebuje 12 miesięcy, aby zareagować na zmiany w iOS-ie.
Niestety, nie podoba mi się nowa klawiatura, która teraz bardziej przypomina ekranową w iPadzie 12,9″. Z lewej strony doszły przyciski Tab i Caps Lock, które zmniejszają klawisze z literkami, co z kolei powoduje, że mniej wygodniej pisze się kciukami. Dodatkowo dodam, że Caps Lock i Tab są mi zupełnie zbędne.
iPad Pro 10,5″ po lewej, iPad Pro 11″ po prawej
Wiele osób interesuje się opcją podłączenia zewnętrznego monitora do nowych iPadów Pro. No więc, jak widać na powyższym obrazku, ta funkcja działa. Niestety, należy pamiętać, że iOS sam w sobie domyślnie tworzy lustrzane odbicie i jeśli nie macie monitora 4:3 lub 4,29:3 (odpowiednio dla modelu 12,9″ i 11″), to będziecie mieli czarne paski po bokach. Są jednak aplikacje, które potrafią wykorzystać zewnętrzne monitory, jak chociażby iMovie, do podglądu składanego materiału (powyżej) lub Netflix do oglądania filmów (poniżej).
Ciekawostki:
Nie zdecydowałem się na kupno Smart Keyboard Folio dla mojego iPada, bo kosztuje ona ponad 800 zł i uważam to za skrajną przesadę ze strony Apple’a. Być może kupię ją w przyszłości, ale dla mojego stylu pracy nie jest ona niezbędna, tym bardziej że mam już klawiaturę – bezprzewodową Apple Wireless Keyboard.
Pencila 2. generacji jeszcze nie mam, ale być może kupię sobie go pod choinkę. Podkreślam, że Pencil 1. generacji nie działa z nowymi iPadami Pro i odwrotnie.
Zdecydowałem się za to na model Space Gray, pomimo deklaracji, że biorę srebrnego, z prostego powodu – akurat taki model był na stanie. Niestety, dostępność nowych iPadów Pro o resellerów i nawet u samego Apple jest nieciekawa, więc realnie musicie poczekać od 1-2 tygodni na dostawy do Polski, zależnie od sprzedawcy. Jedyną znaczącą wadą ciemniejszego koloru są odciski palców, co widać na zdjęciu powyżej.
Już widziałem narzekania na to, że ramki wokół ekranu są za grube… Z mojego punktu widzenia są przede wszystkim symetryczne, co dodaje sporo uroku iPadowi. Do tego dochodzi fakt, że wygodniej mi się go trzyma jedną ręką niż model 10,5″, na którym zdarzało mi się niechcący dotykać ekranu kciukiem. Jestem bardzo mocno „na tak”. Aha – zaokrąglenia wykonano wzorowo.
Kamera niestety wystaje, psując trochę płaskość pleców, ale zupełnie mi to nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu, tym bardziej, że nigdy nie używam iPada na płaskiej powierzchni – szkoda mi kręgosłupa.
Face ID działa wzorowo i zaryzykuję nawet twierdzenie, że znacznie lepiej niż w iPhone’ach, bo bez problemów rozpoznaje mnie nawet w ostrym słońcu, gdzie iPhone X i XS czasami się gubią. Jeśli zasłaniamy ręką kamerę TrueDepth, to na ekranie pojawia się stosowna informacja.
Do gustu szczególnie przypadła mi funkcja Tap to Wake, znana z iPhone’a X, XS i XS Max – wystarczy stuknąć w ekran, aby go obudzić. Brakowało mi tego bardzo w modelu 10,5″.
#ProTip – Jeśli macie podłączoną klawiaturę, to dwukrotnie szybkie stuknięcie w klawisz Spacji podświetla ekran, a następnie ekran zostaje odblokowany przez Face ID.
Zalety i wady USB-C:
Co chciałbym zobaczyć w przyszłości:
Na koniec zostawiłem pytanie o to, dlaczego zdecydowałem się na model 11-calowy, a nie na większego brata. Powodów jest kilka:
Wstępnie jestem zachwycony nowym iPadem i nawet Space Grey mi nie przeszkadza – wygląda bardzo dobrze w tym ciemnym garniturze. Nie mogłem przejść obojętnie obok faktu, że obudowa jest teraz znacznie cieńsza, co powoduje, że wygodniej się go trzyma w ręce, ale szkoda, że nie udało się firmie z Cupertino go bardziej odchudzić, bo nawet 50 gramów mniej zrobiłoby różnicę. Bałem się, że „kwadratowa” konstrukcja obudowy będzie mi się wbijała niemiło w dłoń, ale tak nie jest – ergonomia została zachowana.
Pełną recenzję iPada Pro prawdopodobnie przygotuję do następnego wydania iMagazine.