W przypadku notebooków na PurePC stale testowane są wyłącznie laptopy z systemem Windows. Powody takiego stanu rzeczy są różne - dostosowana do systemu procedura testowa, nieporównywalnie większa ilość różnych konfiguracji, czy to dla graczy czy też do zwykłego codziennego użytkowania. Tematyka Macbooków od Apple w zasadzie jest bardzo rzadko wykorzystywana. Kilka tygodni temu dzięki sklepowi x-kom udało nam się wyrwać ubiegłoroczną wersję Macbooka Air z ekranem 13,3" i zdecydowałem się na przygotowanie artykułu będącego moimi wrażeniami z użytkowania po kilku tygodniach. Nie będzie to klasyczna recenzja ze względu na brak możliwości dostosowania procedury do systemu macOS. Chciałem jednak przygotować bardziej lifestylowy tekst, w którym opiszę to co mi się podobało i nie podobało w systemie Apple'a.
Autor: Damian Marusiak
Apple Macbook Air 13 (2018) to ultrabook, który został wprowadzony do sprzedaży w ubiegłym roku, a ostatnio doczekał się obniżek ceny. Wprawdzie Apple kilka tygodni temu po cichu wprowadziło nowszą wersję, jednak główną różnicą było dodanie funkcji True Tone do matrycy. Ta opcja jest znana już z iPhone'ów, Macbooków Pro czy iPadów. Miałem już wcześniej możliwość korzystania z tej technologii, która sprawia, że temperatura bieli w ekranie dostosowuje się do warunków panujących w miejscu, w którym przebywamy. Bardzo ciekawa i dobrze przygotowana funkcja, która jednak dopiero teraz zawitała do ekranu Retina z Macbooka Air. Niemniej właśnie dzięki sklepowi x-kom udało się położyć ręce na ubiegłorocznej wersji, która kosztuje obecnie 4799 złotych. Przyznam zupełnie szczerze, że był to mój pierwszy kontakt z Macbookiem od czasów pewnego testu na kanale moreleTV.
Przez kilka tygodni testowałem laptopa Apple Macbook Air (2018) z dwurdzeniowym i czterowątkowym procesorem Intel Core i5-8210Y. Czy taki układ jeszcze jakikolwiek sens w urządzeniu za około 5 tysięcy złotych?
Jak to bywa w recenzjach laptopów na PurePC, trochę czasu z początku poświęcimy samej konstrukcji. Apple Macbook Air przyjechał do redakcji w eleganckim, białym opakowaniu, na którym widnieje zdjęcie urządzenia. Znajdziemy tutaj również sporo informacji na temat specyfikacji ultrabooka, choć oczywiście użytkownik przykładowo nie dowie się jaki konkretnie procesor został zastosowany. Apple z jakiegoś powodu nie ujawnia takich szczegółów i odbiorcy musi pozostać fakt, że w środku jest np. "Intel Core i5". Dzięki temu, że firma podaje bazowe taktowanie oraz w trybie Turbo Boost 2.0 możemy jednak zawsze znaleźć odpowiedni model procesora, w tym wypadku będzie to Intel Core i5-8210Y z serii Amber Lake-Y. Jego bazowa częstotliwość wynosi 1,6 GHz z możliwością zwiększenia do maksymalnie 3,6 GHz. Układ jest dwurdzeniowy i czterowątkowy. Wśród dołączonej specyfikacji znajdziemy także informacje o matrycy, pamięci RAM, pojemności dysku, zamontowanych portach I/O czy wymiarach. W pudełku z kolei oprócz laptopa znajdziemy zasilacz o mocy 30W, kabel zasilający z końcówką USB typu C oraz dokumentację.
Pod względem designu sprzęt od Apple wygląda dokładnie tak jak inne notebooki amerykańskiej firmy. Tutaj mamy zawsze ten sam schemat - logo jabłuszka na zewnętrznej pokrywie, motylkowa klawiatura umieszczona w palmreście (choć nowe Macbooki mają zrezygnować z tej klawiatury na rzecz tradycyjnej nożycowej), dużych rozmiarów touchpad czy głośniki umieszczone po obu stronach klawiatury. Można by rzec, że design przez te lata stał się nudny, ponieważ nie wprowadza żadnych konkretnych i istotnych nowości. Jednym taka decyzja odpowiada, innym nie. Mi osobiście wygląd sprzętu przypadł do gustu, ale to bardziej dlatego, że przez ponad 3 lata nie miałem w ręku Macbooka więc nie miałem nawet możliwości, by design mi się znudził. Złego słowa natomiast powiedzieć nie mogę na temat jakości wykonania, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Ten element zawsze był ważny dla producenta i to widać. Jedna bryła aluminium w kolorze srebrnym, na dodatek z matową powierzchnią. Dzięki temu urządzenie jest odporne na zabrudzenia. Sztywność jest świetna, nic tutaj nie ugina się ani nie trzeszczy. Jest więc pod tym względem świetnie i Macbook w żadnym stopniu nie musi się wstydzić na tle konkurencji z systemem Windows.
Dużo się mówi o klawiaturach motylkowych w Macbookach i byłem ciekawy jak będzie mi się korzystać z takiego rozwiązania w porównaniu do typowych klawiatur nożycowych/membranowych z innych laptopów. Przyznam, że z początku użytkowanie tej klawiatury nie było zbyt przyjemne. Bardziej niż płytki skok klawiszy jednak przeszkadzały przyzwyczajenia z klawiatur z laptopów z systemem Windows. Nieco inne ułożenie większości klawiszy, brak bardziej charakterystycznych przycisków i zastąpienie ich typowymi dla Macbooka klawiszami "Command" czy "Option" sprawiło, że podczas wpisywania tekstów w początkowym okresie nagminnie popełniałem błędy w zdaniach. Dodatkowo problematyczny był wybór układu klawiatury podczas pierwszej konfiguracji - system macOS preferował wybór pomiędzy "Polski" i "Polski Rozszerzony". Nieco z rozpędu wybrałem zwykły polski i okazało się to błędem, ponieważ klawiatura z automatu przestawiła się na system "QWERTZ" zamiast "QWERTY". Na szczęście dość szybko znalazłem w ustawieniach opcję zmiany układu klawiatury i dopiero przy wybraniu "Polski Rozszerzony" otrzymałem standardowy system. Także jeśli ktoś dopiero przymierza się do wyboru Macbooka, ale nie był wcześniej jego użytkownikiem to polecam właśnie wybór układu polski rozszerzony, w przeciwnym wypadku może czekać niemiła niespodzianka podczas wprowadzania tekstu.
Bardzo rozbudowane możliwości ma z kolei touchpad, który jest znacznie bardziej zaawansowany niż typowe płytki dotykowe znane z innych ultrabooków z systemem Windows. To oczywiście zasługa tego, że macOS bardzo mocno wspiera gesty, dzięki czemu wykonywanie różnych manewrów na touchpadzie powoduje, że np. szybciej przełączymy się pomiędzy oknami, odpalimy wybrany program czy wykonamy konkretne instrukcje w uruchomionym już programie. Na powyższych screenach możecie zobaczyć jakie przykładowo gesty możemy wykonywać na touchpadzie. Powiększanie lub pomniejszanie elementów, obracanie, zmiana strony (np. w dokumencie) lub uruchomienie centrum powiadomień - to tylko niektóre z opcji jakie możemy wywoływać z pomocą gestów. Działa to również bardzo dobrze, gesty są poprawnie odczytywane dzięki czemu pewne czynności na Macbooku Air możemy wykonać po prostu szybciej. Sama powierzchnia touchpada jest gładka i poruszanie się po niej palcami jest wygodne i bezproblemowe. Przyznam, że to chyba najlepszy touchpad z jakim miałem do czynienia, wręcz naszpikowany funkcjami.
Wspominałem już wcześniej o głośnikach. Producent umieścił po jednym głośniku z lewej oraz prawej strony klawiatury, a więc w zupełnie innym miejscu niż ma to miejsce w ultrabookach z Windowsem. Tam głośniki są najczęściej na samym przodzie, przez co można je bardzo łatwo zakryć - wystarczy, że sprzęt położymy choćby na kolanach. W wyniku tego dźwięk może często wydawać się mocno stłumiony. W Macbooku Air sprawa wygląda zupełnie inaczej, bowiem nie ma możliwości aby przypadkowo zakryć głośniki. Ich lokalizacja jest trafnym wyborem, ponieważ wydobywający się dźwięk sprawia wrażenie znacznie bardziej donośnego i żywszego. Głośniki są również wyjątkowo głośne i potrafią dostarczyć naprawdę niezłą jakość audio. Oczywiście jak to bywa z ultrabookami, to co najbardziej przeszkadza to niemal kompletny brak niskich tonów. Mimo wszystko Apple Macbook Air gra lepiej niż niejeden ultrabook reklamujący się wsparciem dla systemu Dolby Atmos.
O ile jakość dźwięku jest bardzo dobra, o tyle rozczarowujące może być podejście firmy do kwestii złącz I/O. Już dawno temu producent wykastrował Macbooki Pro ze wszelkich portów USB typu A, cyfrowych HDMI czy czytników kart pamięci. W ubiegłym roku ta nieprzyjemna kastracja dosięgnęła także modele Macbook Air. Testowane urządzenie posiada dwa pełne porty Thunderbolt 3 (i za to ogromny plus) oraz gniazdo audio jack 3,5 mm. Nie podłączymy żadnych peryferiów ze złączem USB typu A oraz czytnika kart pamięci SD/microSD, chyba że zdecydujemy się na dokupienie przejściówek. Nieco inna sprawa wygląda z przesyłaniem obrazu na większy ekran (np. monitora lub telewizora) choć tutaj istotną rolę odgrywa cały ekosystem urządzeń od Apple. Producent posiada bowiem sprytną technologię określaną mianem Apple AirPlay 2 i często będzie to sprawne rozwiązanie przesyłu obrazu z Macbooka na inny ekran.
W moim przypadku sklonowałem sobie obraz na telewizor LG OLED C7 dzięki przystawce Apple TV 4K, którą również posiadam. O ile więc telewizor sam w sobie nie wspiera AirPlay 2 (tegoroczne modele LG już to potrafią, podobnie jak modele Samsunga z 2018 i 2019 roku), to przystawka już tak i dzięki temu mogłem sobie przykładowo popracować na zdecydowanie większym ekranie. Jedyny wymóg jest taki, że zarówno laptop Macbook jak również Apple TV 4K muszą być podłączone do tej samej sieci (co jest oczywiste), wówczas wystarczy tylko na ekranie Macbooka wybrać opcje podłączenia z urządzeniem AirPlay 2, wpisać kod wyświetlający się na w tym wypadku na telewizorze i tyle - parowanie urządzeń odbywa się natychmiastowo. Dużym plusem wsparcia dla AirPlay 2 jest cała bezprzewodowość tego systemu. Nie muszę podłączać kolejnych kabli HDMI, zamiast tego klonowanie obrazu odbywa się z wykorzystaniem rewelacyjnie dopracowanego ekosystemu Apple.
Jak wygląda sama praca w środowisku macOS? Macbook Air (2018) to nie był mój pierwszy kontakt z tym systemem, wobec czego wiele elementów było mi już znajomych. Nie ukrywam jednak, że bardzo dużo rzeczy wygląda tutaj inaczej i zupełnie inaczej wykonuje się różne czynności. Niektóre są znacznie szybsze np. dostęp do menu z ustawieniami czy wybór preferowanych aplikacji. Szybki dostęp do menu ustawień czy centrum powiadomień jest możliwy nachodząc kursorem na samą górę ekranu. Na dole z kolei mamy ułożone ikonki z aplikacjami pokroju przeglądarki internetowej, asystenta głosowego Siri (wciąż niedostępnego w języku polskim), AppStore, iTunes (jeszcze) czy panelu zarządzania aktualizacjami. Choć użytkownik Windowsa może z początku czuć się przytłoczony tymi wszystkimi ikonkami, ustawieniami i gestami to można bardzo szybko przyzwyczaić się do formy prezentacji systemu macOS, który jest przede wszystkim prosty i czytelny dla użytkownika. Dużym plusem jest także dostęp do AppStore zwierający dziesiątki ciekawych aplikacji, jeszcze bardziej usprawniających działanie systemu czy rozwijanie jego możliwości. Programy do obróbki czy montowania wideo, segregowania zdjęć i wiele innych podobnych - wszystko znajdziemy w obrębie AppStore. Dziwi mnie tylko kompletnie brak dedykowanej aplikacji Netflixa - aby z niego skorzystać w Macbooku należy wejść poprzez przeglądarkę internetową. Jest to moim zdaniem spore niedopatrzenie, jeśli sprzęt ma służyć również do konsumpcji treści z najpopularniejszego obecnie VOD.
Bardzo podoba mi się również sposób integracji Touch ID z całym systemem macOS. Sama konfiguracja biometrycznej metody odblokowania urządzenia jest szybka i bardzo prosta - Touch ID został ponownie zintegrowany z włącznikiem urządzenia, który znajduje się w prawym-górnym krańcu klawiatury. W przeciwieństwie jednak do klawiatur w ultrabookach z Windowsem, tutaj ten przycisk wyraźnie się różni od pozostałych klawiszy i raczej nie ma możliwości by przypadkowo go nacisnąć. Po skonfigurowaniu przycisku palca może on służyć nie tylko do szybszego odblokowania urządzenia (działa to wzorowo, testowane kilkadziesiąt razy przynajmniej i za żadnym razem nie było problemu z odczytem palca), ale także do robienia internetowych zakupów z wykorzystaniem systemu Apple Pay oraz w bibliotece iTunes/App Store oraz do szybszego wypełniania formularzy w przeglądarce Safari (np. przy wpisywaniu ponownie danych karty płatniczej/kredytowej). Funkcjonalność jest więc znacznie bogatsza niż w typowych ultrabookach z systemem Windows. Ponownie jednak wszystko rozchodzi się o cały kompleksowy ekosystem urządzeń i usług od Apple, które w obrębie sprzętów tej firmy działają bardzo dobrze.
Spędziłem z ultrabookiem Apple Macbook Air (2018) ponad trzy tygodnie i był to bardzo dobrze spędzony czas. Już od samego wyjęcia z pudełka czułem, że obcuję z urządzeniem wysokiej klasy - przynajmniej pod kątem jakości wykonania. Nie wszystko oczywiście było idealne - potrzebowałem trochę czasu by przyzwyczaić się do klawiatury motylkowej, a i tak ostatecznie preferuję bardziej tradycyjne modele z przełącznikami nożycowymi oraz membranowymi. Dużo dobrego natomiast mogę napisać o touchpadzie, który jest świetnie dopracowany i wspierający mnóstwo gestów. Fajnie wypadają także głośniki, które brzmią lepiej niż w większości ultrabooków dostępnych na rynku. Ekran Retina o wysokiej rozdzielczości także robi bardzo dobre wrażenie odpowiednim nasyceniem kolorów oraz wysoką jasnością, która pozwoli na bezproblemową pracę w jaśniejszych pomieszczeniach. Fani grzebania w podzespołach z pewnością nie będą zadowoleni - Macbook Air nie pozwala na praktycznie jakąkolwiek ingerencję. Ilość portów również delikatnie mówiąc nie powala, aczkolwiek na osłodę dostajemy dwa pełnoprawne złącza Thunderbolt 3.
Apple Macbook Air (2018) to bez wątpienia bardzo dobrze działający ultrabook. System macOS pracuje szybko i sprawnie, jednak skrzydła rozwija w połączeniu z innymi urządzeniami tego producenta.
Pomimo zastosowania tylko 2-rdzeniowego i 4-wątkowego procesora Intel Core i5-8210Y, obsługa systemu macOS jest bezproblemowa. Laptop pracuje sprawnie, jednak w bardziej obciążeniowych zadaniach jak renderowanie materiałów wideo jednak polecałbym wybór czegoś mocniejszego (Macbook Pro albo ultrabook z Windowsem). Sama decyzja odnośnie wyboru systemu - Windows czy macOS powinna należeć do użytkownika. Porównywanie obu tych systemów nie jest zbyt sensowne, ponieważ oba nastawione są na inne funkcjonalności i zupełnie inny "feeling" z korzystania. Mi osobiście wygodnie pracuje się zarówno na Windowsie jak i na macOS, aczkolwiek po dłuższym przemyśleniu raczej pozostałym przy Windowsie ze względu na jego większą uniwersalność i otwartość. System od Apple jest zamknięty i to tylko część ekosystemu tego producenta, gdzie najwięcej możliwości zobaczymy w połączeniu z innymi urządzeniami firmy z Cupertino. Nie będę tutaj więc nikogo namawiał na wybór Macbooka bo wszystko ostatecznie zależy od indywidualnych preferencji użytkownika. Jak obecnie kształtuje się cena urządzenia? Model w tym samym kolorze (Silver), ale z jedną różnicą - zamiast dysku 256 GB jest 128 GB (modele z 256 GB dyskiem zostały już zastąpione przez tegoroczne wersje z ekranem wspierającym funkcję True Tone i niestety są w wyższej cenie), kosztuje 4799 złotych. Z jednej strony to wysoka kwota, z drugiej - nic tańszego z systemem macOS nie dostaniemy (chyba że znacznie starsze modele Air/Pro na aukcjach).
Apple Macbook Air (2018)Cena: 5799 zł
Za udostępnienie sprzętu do testów dziękujemy sklepowi: